Polska wybrukowana jest macewami Z żydowskich nagrobków zbudowane są drogi, chodniki, stodoły, ogrodzenia, parkowe pergole - mówi fotograf Łukasz Baksik. Kiedyś w ogóle tego nie zauważał. Teraz to co widzi dokumentuje na zdjęciach. W czwartek 28 października o godz. 19 w CSW otworzy wystawę 'Macewy codziennego użytku'.
Agnieszka Kowalska: Co stoi tu u ciebie na balkonie? Nie macewa przypadkiem?
Łukasz Baksik: - Tak, to koło szlifierskie zrobione z żydowskiego nagrobka. Widać hebrajskie inskrypcje.
Skąd się tu wzięła?
- Osiem lat temu wyruszyliśmy z przyjaciółmi na majowy weekend w okolice Lublina. Szukaliśmy żydowskich cmentarzy. W Kazimierzu Dolnym na targu obok synagogi stał facet, który sprzedawał żydowskie pamiątki. Opowiedział nam, że w czasie i po wojnie macewy były wykorzystywane jako przedmioty codziennego użytku. W okolicach Kazimierza chłopi najczęściej kładli płyty nagrobne przy studniach, by mieć gdzie odstawiać wiadra.
Zaprosił nas do domu i pokazał okrągły kamień, który był wykorzystywany jako ostrzałka do noży, kos. Znalazły go dzieci i przyniosły do domu. Inskrypcje były ledwo widoczne, ale były.
Trzy godziny później, gdy wyjeżdżaliśmy z Kazimierza, zobaczyliśmy leżący pod płotem bardzo podobny kamień. I już wiedzieliśmy co to jest. Kolega mówi: bierzemy i wiejemy. Ja na to: nie, trzeba zapytać, kupić. W domu zastaliśmy 18-latkę. Zapytaliśmy czy potrzebne jej to koło, bo zakładamy knajpę, która się Młyn nazywa i szukamy dekoracji. Nie wiedziała, co nam daje. Wrzuciliśmy ten ważący 40-50 kilogramów toczak do bagażnika i chodu. Tak to się zaczęło.
Po co zabraliście ten kamień?
- To był odruch, chcieliśmy go uratować. Ale nie mieliśmy pomysłu, co z nim zrobić. W Kazimierzu oprzeć o ścianę lapidarium zrobionego z macew? A co, gdy go ktoś znowu ukradnie albo zniszczy? Może postawić na żydowskim cmentarzu? Ale na którym?
I tak wylądował u mnie na warszawskim balkonie. Codziennie patrząc na niego zastanawiałem się, co dalej. Stąd wziął się pomysł fotograficznego projektu. Z tej niewygody, że mam kawałek żydowskiego nagrobka w domu.
Jesteś zawodowym fotografem?
- Nie, prowadzę firmę konsultingową (śmiech). Nie nazywam siebie fotografem. Po prostu robię zdjęcia.
A skąd zainteresowanie tematyką żydowską?
- Z muzyki. Wpadła mi w ręce płyta - Zorn z projektem Masada. Zacząłem się dowiadywać co to jest ta Masada, pochłaniać książki na ten temat. U Hrabala znalazłem takie zdanie, że dopiero na cmentarzach żydowskich zrozumiał, co się stało z wszystkimi Żydami Europy. Zacząłem fotografować cmentarze. Zastanawiałem się, co stało się z tymi nagrobkami, które z nich zniknęły. W Pszczynie, skąd pochodzę, jest cmentarz żydowski. Włóczyliśmy się tam z bratem i już wtedy zauważyłem, że giną nagrobki. A były to lata 90.!
Jak szukałeś macew?
- Skontaktowałem się z Fundacją Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego i oni wskazali mi kilka lokalizacji. Pomógł również Krzysztof Bielawski, który prowadzi stronę internetową dokumentującą cmentarze. Dużo tropów można znaleźć na forach internetowych.
Często robię tak: znajduję cmentarz, sprawdzam ile osób liczyła tam przed wojną gmina żydowska. I już wiem, że na cmentarzu powinno być kilka tysięcy nagrobków, a nie ma ani jednego. Co się z nimi stało? Nie zapadły się pod ziemię, one gdzieś są.
I co robisz? Wypytujesz ludzi?
- Tak. Na wsi jest łatwiej. Nawet jak ludzie zapierają się, że nie wiedzą, to jakiś podchmielony gość pod sklepem coś powie. W mieście nikt nic nie wie, nawet gdzie jest cmentarz. Ale teraz, po wszystkich doświadczeniach, widząc płyty z piaskowca w określonym rozmiarze, mogę już prawie na pewno powiedzieć, czy to macewy.
Jak ludzie reagują, gdy pytasz o żydowskie nagrobki?
- Na ogół nieufnie. Za każdym razem proszę o zgodę na zrobienie zdjęć i zwykle udaje mi się ludzi przekonać. W wiosce na Zamojszczyźnie wiedziałem, że gość ma schody do domu zrobione z macew. Przez dwie godziny pertraktowałem, żeby zrobić zdjęcia. Ale udało się.
Fotografuję tylko kamienie z inskrypcjami. Staram się też, żeby zdjęcie było jak najbardziej wymowne. Zarośnięty chodnik mniej mnie pociąga, niż ten w liceum, po którym biegają uczniowie.
Są takie?
- W Inowrocławiu przed LO trafiłem na bruk wykonany z fragmentów granitowych macew. Niektóre z widocznymi inskrypcjami.
W Kazimierzu jest kamienne ogrodzenie szkolnego boiska, zbudowanego w latach 50. na terenie żydowskiego cmentarza. Nie dość, że murek zrobiony jest z macew, to jeszcze powyżej z osuwającej się ziemi wystają kości. Makabra. Dzieci to widzą.
Co na to dyrektor? Rozmawiałeś z nim?
- Tak, jest tego świadom. Ale dla niego to oczywiste, normalne. A przecież boisko niedawno było remontowane. Była okazja, by coś z tym zrobić. Wmurować tabliczkę upamiętniającą pochowanych tu ludzi albo stworzyć jakiś program edukacyjny.
A takie toczaki, jak u ciebie na balkonie? Dużo ich widziałeś?
- Kilkadziesiąt. Wspomniany kolekcjoner z Kazimierza twierdzi, że to jego koło używane było jako żarno. Pomyśl - do wyrobu chleba! Jak komuś może smakować taki chleb?! Z macew zbudowane są ziemianki, krawężniki, szamba, nadproża, podmurówki pieców, bród przez rzekę. W Szczecinie jest piaskownica zrobiona z macew.
A w innych dużych miastach?
- Weźmy Warszawę. W parku Szypowskiego na Olszynce Grochowskiej, zbudowanym w latach 60., są murki i pergole z kilkuset nagrobków. Widać na nich inskrypcje. Nikt z tym nic nie robi.
Z jakiego są cmentarza?
- Z Bródnowskiego. W warszawskim ZOO były z kolei klomby i krawężniki zbudowane z macew. Już są rozebrane, ale wciąż leżą na terenie ZOO.
A najbardziej poruszające przykłady?
- To całe ściany budynków gospodarczych. W Zatorze, niedaleko Oświęcimia, była obora zbudowana z macew, do dziś kawałek podwórka jest nimi wyłożony. Obecna gospodyni część z nich już raz wywiozła na cmentarz, ale ponownie zostały rozkradzione, w latach 90. Pytałem, czy by się zgodziła oddać resztę, gdyby dostała w zamian inny budulec. Powiedziała, że bez problemu.
Kiedy zaczęło się to rozkradanie cmentarzy? W czasie II wojny światowej, czy wcześniej?
- Gdybyś zadała mi to pytanie pół roku temu, to bym powiedział, że w czasie II wojny. Ale ostatnio znalazłem przykład z XVIII, może XIX w. W Pakości, w tamtejszej kalwarii jest kapliczka nazwana 'Drugi upadek', która stoi na macewie. Symboliczne. Ale nie włączę jej do wystawy, bo to zupełnie inny wątek. Mnie interesują tylko te, które wiążą się z eksterminacją Żydów w czasie II wojny. Wtedy oni sami, zmuszani przez Niemców, musieli likwidować swoje cmentarze. Do obozu w Płaszowie prowadziła droga wybrukowana macewami. Żydzi sami ją układali. Obóz znajdował się częściowo na terenie cmentarza. W Krakowie Niemcy chyba szczególnie się w takim sadyzmie lubowali, bo półkoliste zwieńczenia muru getta przypominały macewy.
Więc początkowo robili to Niemcy?
- Na ogół było tak - wkraczali do wsi czy miasteczka, przejmowali gospodarstwa, bo musieli gdzieś stacjonować. Żeby nie grzęznąć w błocie wykładali czymś podwórka. Bardzo często - macewami. W Kazimierzu Dolnym Niemcy zrobili z nich chodnik wzdłuż drogi do klasztoru, który przejęli.
Odwracali je na ogół inskrypcjami do dołu. Może ich te litery hebrajskie denerwowały? I paradoksalnie teraz te macewy są świetnie zachowane, bo dobrze się w ziemi zakonserwowały. Zdarza się nawet, że przetrwały na nich kolorowe polichromie.
A Polacy?
- Wykorzystywali macewy już w czasie wojny, tuż po wojnie i jeszcze wiele, wiele lat po niej. Dziwi mnie to rozkradanie cmentarzy. Nie tylko dlatego, że piaskowiec, z którego na ogół zrobione są macewy, wydaje się być słabym budulcem. Przecież cmentarz to również dla Polaków, katolików, rzecz święta.
W Topczewie, niedaleko Białegostoku, znalazłem nagrobek z krzyżem doklejonym do macewy. Między hebrajskimi literami czytamy: 'Ś.P. Kazimierz Szutkowski, lat 23, prosi o Zdrowaś Maria. To pamiątka, od żony 1944'. Napis hebrajski jest częściowo skuty, niemniej jednak można odczytać fragment: 'Tu jest pochowana/pani/Chaja... Niech jej dusza będzie związana węzłem życia'. Nagrobek jest zadbany. Pytałem o to kościelnego, który pracuje tam od kilkudziesięciu lat. Był zaskoczony z czego wykonano nagrobek. Niestety nie znał człowieka, na którego grobie go postawiono. Na tym cmentarzu chowano ludzi z kilku okolicznych wiosek.
Jak do profanacji nagrobków żydowskich podchodzą księża?
- Są tacy, którzy - pewnie w dobrej wierze - wmurowują kawałki macew w ogrodzenia katolickich cmentarzy. Ale są i inne przykłady. Np. konserwator zabytków z Kazimierza mówił mi, że tamtejsi zakonnicy wcale nie chcieli oddać macew ze swoich chodników (tych ułożonych przez Niemców). Udało się dopiero po długich pertraktacjach. Przyzwyczaili się, że już nie chodzą po błocie, tylko po wybrukowanym chodniku. A że z macew? Trudno. Przecież to nie my zrobiliśmy, my tylko po tym chodzimy. Zakonnicy mają w klasztorze salkę muzealną, w której eksponują fragmenty macew z rozebranej drogi.
Są jakieś pozytywne przykłady zwiastujące zmianę w myśleniu?
- Mnóstwo jest takich inicjatyw w lokalnych społecznościach. W Kazimierzu dyrektor Muzeum Przyrodniczego Jerzy Żurawski już w latach 80. zainteresował się tym problemem i powstało piękne lapidarium. Nie było na to pieniędzy, ludzie pomogli za darmo.
W Sobieniach Jeziorach w Mazowieckiem, pojawił się nowy ksiądz, któremu - w odróżnieniu od poprzednika - zaczęły przeszkadzać macewy na podwórku parafii. Grupa zapaleńców pomogła mu je przenieść na teren cmentarza żydowskiego w Sobieniach, z którego te macewy pochodzą. W mojej Pszczynie jest licealista, który sam z własnej inicjatywy porządkuje cmentarz.
A co ty chcesz w tej sprawie zrobić?
- To pretekst do edukacyjnych działań, żeby namówić np. nauczycieli historii, by przygotowali lekcje dotyczące przedwojennej historii żydowskiej wokół konkretnej miejscowości. Z Towarzystwem Inicjatyw Twórczych 'ę', znanym z projektu 'Dla tolerancji', jeździmy po Polsce. Staramy się angażować lokalną społeczność. Pokazujemy, co robiono z macew i zastanawiamy się wspólnie, co zrobić, gdy się potkniesz o macewę. Bo ludzie nie wiedzą, ja też bym nie wiedział. Najlepiej zawieźć ją na cmentarz. Ale nie wszędzie są cmentarze żydowskie, bywa że są bardzo zaniedabane. Może tworzyć lapidaria? Każdy przypadek jest inny, dla każdej miejcowości tworzymy więc inną 'Instrukcję Powrotu', informującą mieszkańców gdzie odnieść macewę, kogo poprosić o radę. Opracowujemy je z lokalnymi działaczami, ekspertami z ŻIH-u i innych instytucji.
To jest do zrobienia?
- Uważam, że tak. Będą takie historie, które wymagać będą większych nakładów, jak rozebranie obory, z której ktoś korzysta i zbudowanie nowej. Ale w wielu przypadkach to tylko kwestia dobrej woli. Na przykład władze lokalne, modernizując drogi mogą zachować stary budulec i dawać go ludziom do brukowania podwórek, w zamian za te macewy.
Co zrobisz ze swoim kamieniem z balkonu?
- Chciałbym to koło wtopić w nową macewę zrobioną ze stali albo z pleksi i ustawić tam, skąd ona pochodzi - w Kazimierzu. Z tabliczką informacyjną. Żeby zwrócić uwagę na problem.
Sunday, October 31, 2010
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment