W lutym 2003 r. Prezydent Kazachstanu Nazarbajew nakazal rozwinac na lotnisku czerwony chodnik, by okazac swoj szacunek dla ladujacej delegacji Zydow izraelskich, amerykanskich i z innych krajow. Nazarbajew i przywodcy zydowscy chcieli zademonstrowac swiatu, ze mimo roznic religijnych Zydzi i Muzulmanie moga prowadzic dialog i wspolzyc w pokoju. Oto slowa Nazarbajewa, ktore odbily sie szerokim echem nie tylko w Azji, ale i w Europie: “Fundamentalistyczny Islam nie jest prawdziwym Islamem Koranu. Ekstremistyczny Islam jest polityczna manipulacja. Dlatego, jakby zainspirowany slowami Mickiewicza, (“gwalt niech sie gwaltem odciska”) Nazarbajew powiedzial “Odpowiedzia na terror musi byc terror. Arabowie nie stanowia wiekszosci w swiecie islamskim. 300 milionow Muzulman zyje w Indonezji, i 150 milionow – w Indiach. Na spotkanie z zydowskimi przywodcami Nazarbajew zaprosil przedstawicieli z innych muzulmanskich krajow takich jak: Kirgizstan, Afganistan i Turcja. Siedzieli oni razem z czlonkami delegacji zydowskiej, w ktorej uczestniczyl takze rabin Pinchas Goldszmidt z Moskwy. W czasie, gdy Palestynczycy, rzekomo w imie Islamu, dokonywali swych zbrodniczych atakow wsrod cywilnej ludnosci Izraela z okrzykiem 'Allachu Akbar' owo spotkanie w Kazachstanie byly niezwyklym zdarzeniem. Wiadomosc o nim przekazala zydowska gazeta The Jewish Herald z 28 lutego, 2003 r.
Unia Europejska nie pozostalaglucha i slepa na owo spotkanie, 5 miesiecy pozniej, we wrzesniu 2003 r. UE uznala wszystkie filie Hamasu, nie wylaczajac jej politycznego pionu za organizacje terrorystyczna. Uchwala w tej sprawie zodstala podjeta w sobote 6 wrzesnia podczas spotkania ministrow spraw zagranicznych UE w polnocnych Wloszech. Decyzja ta zablokowala finansowa pomoc nie tylko dla politycznych organizacji Hamasu, ale takze dla organizacji charytatywnych i dla pionu militarnego, ktory juz wczesniej uznany zostal za organizacje terrorystyczna. Wiadomosc o tym zostala przekazana przez prase 12 wrzesnia 2003 r.
Niecale dwa tygodnie pozniej 24 wrzesnia 120 delegatow reprezentujacych 18 religii spotkalo sie w stolicy Kazachstanu, by potepic terroryzm i zainicjowac organizacje, ktorej celem mialo byc zredukowanie walk miedzy roznymi religiami. W spotkaniu tym uczestniczyli miedzy innymi: Szeik Abdullah al-Turki, sekretarz Swiatowej Ligi Muzulmanskiej z siedziba w Mekce, Jonasz Metzger, rabin glowny odlamu Aszkenazyjskiego Izraela, Kardynal Jozef Tomko reprezentujacy Watykan. Zaraz wyjasnie jak jego obecnosc w tym spotkaniu tlumaczy opieszalosc Watykanu w procesie kanonizacji Jana Pawla II. Przedstawiciel Japonii Minoru Sonoda. Dyrektor Stowarzyszenia Sanktuariow Szinto powiedzial: “Epokowy charakter tego spotkani przejawia sie w tym, ze odbylo sie ono w muzulmanskim kraju.” Przedstawiciele Kazachstanu wyrazili wole skupienia sie na punktach zapalnych konfliktow na obszarze Bliskiego Wschodu i na subkontynencie indyjskim. Prezydent Kazachstanu zobowiazal sie do zbudowania Palacu dla nowej organizacji pod nazwa Kongres Swiata i Tradycyjnych Religii w Astanie. (New York Times, 25 wrzesnia 2003 r.)
Politycznej wagi owym inicjatywom Kazachstanu nadawal fakt, ze kraj ten nie dzialal indywidualnie, ale jako reprezentant wielkiej organizacji politycznej pod nazwa Szanghajskiej Organizacji Wspolpracy, zorganizowanej 15 czerwca 2001 r. celem zrownowazenia politycznych wplywow UE i NAFTY. Do organizacji tej, ktorej karta zostala podpisana w czerwcu 2002 r. w Sankt Petersburgu przystapily: Rosja, Chiny, Kazachstan, Kyrgyzstan, Tadzykistan i Uzbekistan. Cztery inne kraje: Iran, Pakistan, Indie i Mongolia posiadaja status obserwatorow, zas dwa dalsze krahe: Bialorus i Sri Lanka posiadaja status dialogu.
Jestem pewien, ze zarowno polski rzad jak i Kosciol sa swiadome, ze owa Konfederacja azjatycka przyjela jako swe logo ziemie z systemu geocentrycznego to znaczy bez przechylenia osi ziemi w systemie heliocentrycznym. W ten sposob kraje te demonstruja wiernosc prastarej tradycji naukowej tych obszarow wyrazonej w geocentrycznej astronomii Konfucjusza i swa opozycje wobec papieskiego heliocentryzmu, ktory sluzyl europejskiemu kolonializmowi z 19 wieku jako pretekst do szerzenia nauki wsrod rzekomo zacofanych ludow Azji i Afryki. Warto wiec wiedziec komu rzuca wyzwanie Polska i do jakiej tradycji politycznej sie odwoluje wznoszac Centrum Nauki Kopernik. Zobacz logo Organizacji Szanghajskiej www.cnsnews.com/news/article/34664
Obszar ziemi jaki zajmuja kraje czlonkowskie Organizacji Szangajskiej wynosi 30 milionow km2, zas jej obywatele stanowia jedna czwarta ogolnej liczby mieszkancow ziemi. Wedlug najnowszych doniesien dwa dalsze kraje: Pakistan (150 milionow ludnosci) i Indie (miliard ludnosci) wyrazaja wole przystapienia do Organizacji Szangajskiej. Jesli to stanie sie faktem organizacja ta obejmie obszary swiata o najwiekszej liczbie ludnosci (Chiny i Indie), co niewatpliwie zapewni jej udzial w podejmowaniu decyzji o ogolnoswiatowym zasiegu. Takze Iran zabiegal o przyjecie do organizacji, ale 10 czerwca stalo sie jasne, ze zabiegi tego kraju sa daremne. Rosja i Chiny oswiadczyly zgodnie, ze kraje ukarane sankcjami nie maja prawa czlonkowstwa w tej organizacji.
Zasadnicza idea Organizacji Szanghajskiej, czyli idea pojowego wspolzycia Muzulman i Zydow doszla do glosu w ksiazce opublikowanej w Indonezji w 2006 r, ktora zanegowala awanturnicze hipotezy francuskiego lekarza Maurice'a Boucaille'a, ktory w obronie konwersji Napoleona na Islam zaczal glosic, ze doszukal sie w Koranie idei, ktore staly sie wiodacymi ideami wspolczesnej nauki. Jego publikacje mialy zachecac Frncuzow i innych obywateli UE do masowych konwersji na islam. Najlepsze wyobrazenie o politycznych implikacjach pseudonauki Boucaille'a daje fakt, ze jednym z najlepiej znanych “wychrztow” stal sie znany francuski komunista Roger Garaudy ulubiony autor Tadeusza Mazowieckiego z okresu gdy redagowal on Wiez i przyjaciel arcybiskupa Paryza kard. Lustigera. W 2001 r. R. Garaudy zorganizowal w Damaszku miedzynarodowa konferencje negujaca Holokaust. W ten sposob Francja stara sie odzyskac swe kolonialne wplywy w Syrii. Syryjski przeklad Nowego Testamentu wklada w usta mlodzienczego Jezusa wyklad filozoficznego heliocentryzmu astrologa Seleukusa, ktorego tez wspomina w swym Pantagruelu Rabelais. Rabelais zignorowal Kopernika i przypisal chwale naukowego charakteru heliocentryzmu wlasnie owemu Syryjczykowi. Sekretarz Stanu H. Clinton zignorowala owa francuska mode naukowa. Gdy 15 pazdziernika 2009 r. wraz z S. Lawrowem i burmistrzem Luzkowem odslonila pomnik amerykanskiego poety W. Whitmana przed Uniwersytetem Lomonosowa w Moskwie. Whitman z racji swej wiernosci biblijnemu geocentryzmowi nie doczekal sie pomnika w swej ojczyznie, wiec jego pomnik w Moskwie niesie wazne przeslanie dla swiata. Bedzie zadawal klam wspomnianemu Centrum Nauki Kopernik.Owa ceremonia, ktora tez byla afrontem wobec naukowej spuscizny Jana Pawla II przekonuje, ze Amerykanie nie beda umierac za Kopernika. Sojusz z Rosja przeciwko Chinom jest dla Ameryki wazniejszy niz sojusz z Polska przeciwko Rosji. Ten pierwszy jest strategiczny, ten drugi tylko taktyczny. Z. Brzezinski stwierdzil w niedawnym wywiadzie z J. Przybylskim dwa tygodnie po owej ceremonii w Moskwie: “Polska musi dorosnac”... Tysiacletnie dziecko, to prawdziwy fenomen!
Geocentryczny Islam
Staropolacy mawiali jeszcze: “Sumienie zle stoi za kata” i kazdy, kto przezyl w swoim zyciu “wyrzuty sumienia” zna sile owego moralnego sedziego, ktory odroznia nas od calego swiata zwierzecego. Tylko psychopaci, albo jak mawia L. Walesa, “psychole” zdaja sie nie posiadac owego przyrodzonego daru, co tak negatywnie wyroznia ich sposrod ich bliznich. Sa oni jak owe “ludy szkieletow” bez serc i ducha obdarzeni wylacznie owymi naukowymi “samolubnymi genami”, ktore przekonuja ich, ze “Bog to zludzenie”, jak to wywodzil w swych pseudo-naukowych spekulacjach niejaki Richard Dawkins, krolewski naukowiec z Londynu. Ksiazka, p.t. The God Delusion wydana w 2006 r., ktora miala zadac smiertelny cios panstwu zydowskiemu, ktore po raz kolejny odpieralo ataki na dwoch frontach broniac resztki “niedobitkow z Oswiecimia.” nie wypelnila swego zadania, wbrew nadziejom wielbicieli Darwina i Galileusza. Bog zadal klam wywodom krolewskiego naukowca na dwa sposoby: poslal nad ziemie komete, ktora przepowiedzialem poslugujac sie nie naukowa, czyli matematyczna logika, ale logika wlasciwa biblijnej nauce, czyli geocentryzmowi. Jednoczesnie, jakby dla potwierdzenia zasadnosci takiej logiki Bog sprawil, ze wlasnie w swiecie Islamu, ktory zdawal sie byc nieporuszonym w swej wrogosci do Izraela opublikowana zostala ksiazka, ktora znamionowala prawdziwa rewolucje w obrebie tej religii. Ksiazka ta osmieszyla zacietrzewione wywody fanatykow, korzy za wszelka cene starali sie wykazac wyzszosc Koranu nad Biblia wywodzac przy pomocy nieprzytomnych sofizmatow obecnosc w tej ksiedze znanych obecnie dogmatow naukowych takich np. Jak Big Bang i heliocentryzm. Mialo to przekonac swiat, ze Allah w odroznieniu od Boga Biblii objawil Mahometowi jedynie prawdziwa Nauke, ktora o cale stulecia uprzedzila nowe osiagniecia ateistycznej nauki. Bo taki byl rzeczywisty paradoks owych fanatykow zaslepionych nienawiscia do pokrewnego im narodu. W ich pseudonauce Bog Koranu nie stworzyl swiata, ale biernie obserwowal jak ow swiat wybuchnal z niewielkiej drobinki materialu bez jego aktywnej pomocy i wsparcia. Innymi slowy w momencie Big Bangu Bog “popelnil samobojstwo” przekonawszy sie, ze materia poradzi sobie bez jego pomocy. Byc moze owi naukowi szeikowie dali sie zwiesc faktowi, ze dogmat Big Bangu zostal zgloszony przez katolickiego ksiedza Lemaitre'a, co mialo gwarantowac jego religijny charakter. Ale jak to orzekl ks. J. Tischer najgorszymi wrogami Boga okazali sie nie Marks i inni klasycy naukowego swiatopogladu, ale wlasnie ksieza, ktorzy swym zachowaniem i swymi niedorzecznymi naukami skuteczniej odstraszaja wiernych od Boga, niz jego jawni zadeklarowani wrogowie. Przytocze teraz werset z Koranu, ktory przekona kazdego, ze proby pogodzenia ateistycznej nauki z Objawiona Nauka Boga oparte sa na sofizmatach, ktore z czysto politycznych powodow maja przekonac muzulman, ze wbrew nauce Koranu Allah nie jest tozsamy z Bogiem Biblii, ale raczej jak to glosi palestynska propaganda jest tozsamy z bogiem slonca Baalem, ktory tez jest bogiem De revbolutionibus. To religijne oszustwo palestynskiej propagandy zostalo napietnowane przez szeika Palazziego, ktory uznaje sie za arabskiego syjoniste i z troski o swe bezpieczenstwo mieszka w Rzymie. Nawet jesli ksiazka, o ktorej pisze w tym eseju nie zostala wydana z jego inicjatywy, to przeciez pozostaje w ideowej z nim zgodnosci. Oto slowa Allaha-YHWH z Koranu: “Abyscie mogli zobaczyc, ze osiadl On na tronie swego wladztwa. Podporzadkowal On slonce i ksiezyc (swemu Prawu). Kazde z nich biegnie swym torem przez okreslona pore. On reguluje wszystkie sprawy wyjasniajac szczegolowo znaki, abyscie mogli uwierzyc z cala pewnoscia w spotkanie z waszym Panem. (13:2). Takim znakiem byla owa kometa, ktora przepowiedzialem w 2006 r. Miala ona przekonac narod zydowski, ze Bog czuwal nad nimi, bo taka jest logika zapewnienia, ze “Stroz Izraela nie zaspi”
A oto komentarz wydawcy owego Koranu Abdullaha Yusufa Alego, ktory nie widzi zadnej mozliwosci pogodzenia mechanicznej nauki Big Bangu ze stworczymi dzialaniami Boga: “Nie wolno nam myslec, ze wszystko zaistnialo samo z siebie i spelnia swe funkcje z siebie. Allah jest aktywna sila, z ktorej wszystko ma swe zycie i przez ktora wszystko jest utrzymywane i wspomagane, nawet jesli stale prawa zostaly ustanowione, ktore je reguluja i zarzadzaja nimi. Wyrazenie “przez okreslona pore” ogranicza czas ich funkcjonowania; ich ostatczny powrot zmierza ku Allahowi tak jak wziely swoj poczatek od Niego.”
“Nawet jesli ustanowione sa prawa natury i wszystko przebiega zgodnie z nimi, to jednak Allah czuwa nad ich wlasciwym funkcjonowaniem. Tam gdzie jest ograniczona wolna wola , jak w czlowieku, Allah decyduje o ostatecznych zdolnosciach czlowieka. Allah troszczy sie o swe stworzenia. W odroznieniu od idei politeistycznej Grecji, nie siedzi On na Olimpie nie przejawiajac najmniejszej troski o swe stworzenia.”
Ten i inne wersety pobudzily sumienia ludzi, ktorzy w owym trudnym dla Izraela roku wydali ksiazke, ktora byla wyrazem solidarnosci swiata Islamu z Biblia Zydow. Polityczne znaczenie tej ksiazki bylo olbrzymie jako, ze Allah tozsamy z YHWH podobnie jak On potwierdzil dar “Ziemi Obiecanej” dla jego narodu. Gdyby zwolennicy Hamasu byli prawdziwie wiernymi muzulmanami zyliby w pokoju z Zydami nie terroryzujac ich zywymi bombami urzeczywistniajac plany tych, ktorzy sowicie finansuja taki terroryzm, by wykazac moc swego ateizmu nad “zludzeniem zwanym Bog”. Kliknij, by zobaczyc tytulowa karte tej ksiazki. Ilutracja zamieszczona na tej karcie przekonuje, ze ksiazka, kora stala sie best-sellerem, jest obrona geocentryzmu. syawal88.wordpress.com/2010/03/ (druga pozycja od gory).
Z informacji jaka znalazlem w j. angielskim o tej ksiazce (amerykanskie czy europejskie media ignoruja takie publikacje, tak jak zignorowaly informacje o deklaracji tysiaca kandyjskich anty-darwinistow) wniosuje, ze zostala ona opublikowana w Indonezji. Zgodnie z ta informacja ruch religijno-polityczny zapoczatkowany ta ksiazka glosi tezy: “Heliocentryzm zostal wypracowany przez nie-Muzulman celem sprowadzenia Muzulman na manowce. Niektorzy z nich twierdza, ze heliocentryzm zostal zmyslony przez chrzescijan i Zydow, inni glosza, ze wywodzi sie on ze starozytnych poganskich wierzen Grecji. Kazdy dowod heliocentrycznej astronomii jest falszywy. Ladowanie na ksiezycu bylo oszustwem. Muzulmanie sa zobowiazani do odrzucenia heliocentryzmu, poniewaz Koran mowi, ze geocentryzm jest prawdziwa nauka. Muzulmanie ktorzy wierza w helioocentryzm sa kuffar (bezboznicy) Bracia w Indonezji, lacznie ze mna) staraja sie ich przekonac, ze heliocentryzm nie jest klamstwem. Kiedy jednak staramy sie ich przekonac przy pomocy fizyki i historii, zawsze odpowiadaja nam, ze nasze argumenty nie sa z Koranu i Tradycji. Kiedy poslugujemy sie argumentami zaczerpnietymi z Koranu przez miejscowego ulame, ktory wierzy w heliocentryzm, odpowiadaja oni, ze, tacy ulama, to ludzie, ktorzy nie maja pojecia o Islamie.” Ks. J. Tischner powiedzialby, ze ksieza wierzacy w heliocentryzm nie maja pojecia o chrzescijanstwie. Zgodzilbym sie z nim.
Wiadmosc o owej indonezyjskiej ksiazce pozwolila mi lepiej zrozuimiec motywy jakimi kierowal sie Senator Sam Brownback, ktory objal swym patronatem blogs4brownback atakujacy ateizm heliocentryzmu, w ktorym mialem, po dziesiatkach lat zycia w USA mozliwosc opublikowania mych dociekan o biblijnym geocentryzmie. Polska nadal zamyka oczy i uszy na te znamienne wydarzenia. Bedzie bronic heliocentryzmu do ostatniego pijanego Polaka.
Polska musi wreszcie dorosnąć
Jacek Przybylski 31-10-2009, ostatnia aktualizacja 31-10-2009 18:00
Rozmowa z prof. Zbigniewem Brzezińskim. Rozmawia w Waszyngtonie Jacek Przybylski
Rz: 17 września prezydent Barack Obama ogłasza, że Stany Zjednoczone nie rozmieszczą elementów tarczy w Polsce i w Czechach. Mija kilka tygodni, a Biały Dom przekonuje, że nigdy nie zrezygnował z systemu antyrakietowego, a nowy będzie jeszcze lepszy. Jak pan rozumie całe to zamieszanie?
Zbigniew Brzeziński: Pańskie streszczenie ostatnich wydarzeń nie jest do końca ścisłe, ponieważ Stany Zjednoczone, przekazując Polsce decyzję o anulowaniu budowy wcześniejszego projektu obrony przeciwrakietowej, od razu stwierdziły, że zostanie on zastąpiony innym programem. Dodały wówczas, że jeśli władze w Warszawie są w dalszym ciągu zainteresowane współpracą w tej kwestii, to w Polsce znajdą się elementy nowego systemu. Nie bardzo rozumiem tylko, dlaczego strona polska potrzebowała kilku tygodni, by zrozumieć, że zasadniczo nic się w kwestii tarczy nie zmieniło.
Może Amerykanie w niewłaściwy sposób przekazali swoją decyzję?
Forma przekazania tej decyzji rzeczywiście była niezręczna. Fakt, że zapomniano o rocznicy 17 września, świadczy o bałaganie biurokratycznym, bo wprawdzie sam prezydent nie musi pamiętać, dlaczego akurat ten dzień jest dla Polaków tak bardzo ważny, to ma od tego asystentów, którzy powinni mu byli o tym wspomnieć. Ale podkreślam raz jeszcze: sedno zmiany w kwestii tarczy antyrakietowej zostało wyraźnie przedstawione już w momencie, gdy Amerykanie przekazywali Polsce swą jednostronną decyzję w tej sprawie. Bicie na alarm czy rozpaczanie z tego powodu było więc zupełnie niepotrzebne.
Dobrze się jednak stało, że osłabła widoczna wcześniej tendencja do podkreślania, że tarcza antyrakietowa wzmocni możliwości obronne Polski wobec Rosji. Amerykanie nigdy nie zakładali i nadal nie zakładają takiego celu tego systemu. Natomiast pośrednie konsekwencje budowy nowego systemu są identyczne: Stany Zjednoczone będą w pewnym stopniu militarnie obecne w Polsce, a stosunki polsko-amerykańskie będę utrzymane na tym samym szczeblu, na jakim byłyby w przypadku realizacji poprzedniej wersji tarczy.
Nawet pan we wrześniu mówił, że Biały Dom będzie się starał osłodzić Polakom gorycz wynikającą z ogłoszenia decyzji o tarczy.
Bo wiedziałem już wówczas o planowanej wizycie wiceprezydenta w Polsce.
Czy słowa Josepha Bidena, który podkreślał, że „Polska jest czempionem wśród państw sąsiednich i wzorem dla całego świata”, były właśnie takim dyplomatycznym słodzikiem?
Tak jest. Nie przeceniałbym znaczenia tej deklaracji, ale ponieważ mocno widać, jak strasznie stronie polskiej zależy na różnych komplementach, to Amerykanie – nie ponosząc z tego tytułu specjalnych kosztów – zdecydowali się takie formuły wypowiadać.
Czy poza komplementami mamy szansę na konkretne wsparcie? Co może usłyszeć minister Radosław Sikorski, który już w poniedziałek przylatuje do Waszyngtonu?
Nie mam pojęcia, co usłyszy. Strona amerykańska nie czuje się jednak zobowiązana do specjalnych świadczeń wobec Polski. Stosunki między Warszawą a Waszyngtonem są normalne i partnerskie. Amerykanie podchodzą jednak racjonalnie do istotnych dysproporcji w potencjale Polski i Stanów Zjednoczonych. Wychodzą też z założenia, że jeżeli polskiemu rządowi łatwiej jest ten fakt przełknąć pod przykrywką daleko idących komplementów, to proszę bardzo.
Polityka to jednak wyjątkowo złożona dziedzina, w której czarno-białe uproszczenia – oparte na obawach – nie powinny być punktem wyjścia do poważnych rozmów. Podczas wizyty Josepha Bidena w Europie Środkowej uderzyło mnie to, że wygłosił on tylko jedno poważne, zawierające konkretną treść przemówienie. W pozostałych przypadkach były to szalenie spontaniczne wypowiedzi, wyraźnie nastawione na uspokojenie oczekiwań gospodarzy.
Polscy politycy wciąż liczą na przykład na pomoc w ulokowaniu w Polsce istotnej instalacji natowskiej. Część komentatorów była też zawiedziona, gdy się okazało, że USA wydadzą ponad 100 milionów dolarów na bazy w Bułgarii i w Rumunii, choć o obecność oddziałów USA na polskiej ziemi Warszawa zabiega od lat.
Radziłbym stronie polskiej troszeczkę się uspokoić. Polska ma niemały potencjał, znaczący w pewnej części Europy. Jest członkiem NATO i Unii Europejskiej. Ma też do pewnego stopnia partnerskie stosunki z Ameryką. W polskim nastawieniu typowe jest ciągłe łaszenie się o słowa uznania. Jeszcze z lat dziecinnych pamiętam, jak podkreślano, że Amerykanie powiedzieli, iż Polska jest sumieniem świata. (Lec mawial: Ma czyste sumienie, nigdy go nie uzywal”).
Ponieważ mocno widać, jak strasznie stronie polskiej zależy na różnych komplementach, to Amerykanie – nie ponosząc z tego tytułu specjalnych kosztów – zdecydowali się je wypowiadać
Najwyższy czas, by Polska stała się poważnym państwem, a nie żyła ciągle w zawieszeniu między niebem a piekłem. Niebo jest wówczas, gdy Ameryka nas kocha i uważa za najbliższych sojuszników, a piekło, kiedy można zakrzyknąć: znowu nas zdradziliście, znowu nas sprzedaliście itd. Przecież takie właśnie tytuły pojawiły się niedawno w niektórych polskich gazetach.
Polacy boją się zdrady. Zresztą profesor Richard Pipes i Ariel Cohen z fundacji Heritage przekonują w wywiadach, że Amerykanie mogą zrezygnować również z nowej wersji tarczy. To możliwe?
Oczywiście, że tak. A czy jeżeli się okaże, że tarcza nie będzie już potrzebna – bo na przykład uda się doprowadzić do porozumienia z Iranem – to Polska będzie naciskać na Stany Zjednoczone, by koniecznie zrealizowały ten projekt, bo Polacy potrzebują tych rakiet, by czuć się głównym partnerem Ameryki w świecie? Bądźmy poważni. Przecież Polska też może się rozmyślić, a jakoś w Ameryce wszyscy nie drżą bez przerwy, czy Polacy nie wycofają się z tego projektu.
Nie można się dziwić obawom, że Ameryka poświęci projekt tarczy tylko dlatego, że zażąda tego Rosja, a Barackowi Obamie na stosunkach z Moskwą zależy bardziej niż na Europie Środkowo-Wschodniej.
Załóżmy teoretycznie, że rzeczywiście Rosjanie byliby gotowi zrobić coś, na czym Ameryce strasznie zależy i w zamian za to zażądaliby, aby nowych rakiet nie umieszczać jednak w Polsce. Czy gdyby Stany Zjednoczone się na to zgodziły, to byłaby to zdrada? Tak mogą pomyśleć tylko ludzie, którzy zamiast myśleć racjonalnie, myślą emocjonalnie.
Nie przewiduję, aby do takiej sytuacji doszło. Ale gdyby doszło, to niby dlaczego Ameryka nie miałaby się na taki układ zdecydować. Trzeba mieć świadomość, że czasem sytuacja w polityce międzynarodowej zmienia się radykalnie, a jej istotą są racjonalne kalkulacje wzajemnych i odmiennych interesów.
Oczywiście, Rosjanie by woleli, żeby Polska nie miała na swoim terytorium żadnych amerykańskich żołnierzy, ale w tej chwili wszystko wskazuje jednak na to, że będą. Dlaczego więc od razu przewidywać, że coś pójdzie nie tak?
Wiceprezydent Joseph Biden podkreślał w Rumunii, że Stany Zjednoczone uważają koncepcję stref wpływów za przejaw XIX-wiecznego myślenia i nie zaakceptują rosyjskiej hegemonii na terenach byłego ZSRR. Waszyngton musi jednak liczyć się z tym, że po wojnie w Gruzji i zawirowaniach związanych z tarczą, Moskwa uzna, że Polska i inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej są znów w jej strefie wpływów. Może to więc nie są tylko dziecięce lęki?
Amerykanie nie mówią o swoich obawach. Stwierdzają jedynie, że nie zgadzają się z koncepcją stref wpływów i będą nadal rozwijać stosunki z Gruzją czy z Ukrainą. Niezależnie od stanowiska Rosji.
Nie sądzi pan, że Rosjanie po wojnie w Gruzji mogą teraz chcieć doprowadzić do rozpadu Ukrainy?
Na pewno spróbują to zrobić, gdy będą mieli taką szansę. Ale jaki wniosek powinniśmy z tego wyciągnąć? Że trzeba rozmieścić więcej rakiet w Polsce?
A co z Polską? Władze w Warszawie mogą być pewne amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa?
Polska nie ma pełnych amerykańskich gwarancji bezpieczeństwa. Polska jest członkiem NATO i to sojusz – łącznie z Ameryką – gwarantuje jej bezpieczeństwo.
Polskie władze podpisały przecież dodatkowe porozumienie z USA przy okazji zawarcia umowy o tarczy antyrakietowej.
Tak. Jest to jednak dokument, który nie był nawet nigdzie specjalnie ogłaszany. Nie jest on oficjalnym zobowiązaniem takim jak aprobowany przez Kongres pakt północnoatlantycki, lecz po prostu poważnym stwierdzeniem przyjaznego Polsce podejścia Stanów Zjednoczonych.
Przejdźmy więc do zagrożeń pozamilitarnych. Zgadza się pan z opiniami, że w XXI wieku ropa i gaz zastąpią czołgi?
Uważam, że czołgi i surowce znacznie się od siebie różnią. Szantaż energetyczny to nie inwazja wojskowa, która pociąga za sobą straty w ludziach. Jest to jednak bardzo poważna forma nacisku.
Polskie władze wciąż nie rozwiązały problemu gazowego, a Rosjanie już teraz stawiają ostre warunki, żądając między innymi od polskiej spółki niskich stawek za tranzyt swojego surowca. Czy po wybudowaniu gazociągu północnego Moskwa nie zechce wykorzystywać szantażu energetycznego o wiele częściej i w sposób o wiele groźniejszy niż dotąd?
Jest to bardzo prawdopodobne. Wiemy jednak o takim ryzyku od lat. Ale Polska znów ogranicza się do oczekiwania, że inni – między innymi te państwa, które widzą w projekcie gazociągu północnego bardzo konkretne dla siebie korzyści – będą dbać o polskie interesy. Niemcy od razu zaproponowali przecież odnogę prowadzą do Polski, ale władze w Warszawie tę propozycję odrzuciły.
Powinny były ją przyjąć?
– A dlaczego nie?
Ponieważ liczyły na to, że uda im się zablokować realizację gazociągu północnego.
Można było przyjąć tę propozycję, a i tak walczyć o zablokowanie projektu. Obowiązkiem polskich władz jest podjęcie kroków zapobiegawczych. I to jak najwcześniej, a nie dopiero wtedy, gdy ten rurociąg będzie już praktycznie gotowy.
Co pana zdaniem może w tej sprawie zrobić polski rząd?
Wspomniałem już o proponowanej przez Niemcy odnodze. Polska może też rozwijać współpracę z Norwegią, co jest jednak trudniejsze i bardziej kosztowne.
Czy jeśli jednak nie uda się powstrzymać realizacji gazociągu północnego i Rosjanie zdecydują się na szantaż energetyczny wobec Polski, na przykład pozbawiając nasz kraj dostaw gazu przez całą zimę, to władze w Warszawie będą mogły liczyć na pomoc zachodnich sojuszników?
Jeżeli przez tak wiele lat nie podejmowało się konkretnych kroków zapobiegawczych, to jak można domagać się zapewnień, że w razie czego potężni przyjaciele przyjdą i pomogą? Polski rząd powinien jak najszybciej zacząć działać w ramach Unii Europejskiej, by choć w jakimś stopniu takie ryzyko zmniejszyć i ewentualnie wykorzystać dobrą wolę zachodnich sojuszników, a w szczególności Niemiec.
Władze w Warszawie muszą prowadzić politykę realizowaną w przemyślany sposób. A ona nie może opierać się na ciągłych oczekiwaniach, że inne kraje pomogą Polsce rozwiązać kwestie, co do których Polska już dawno powinna była zająć konsekwentne stanowisko. I nie chodzi tu o stanowisko typu: „to mi się nie podoba”, „my się tego boimy”, tylko o konkretne działania, by danemu niebezpieczeństwu zapobiec lub przynajmniej zmniejszyć zagrożenie. A o tym bardzo mało słychać. Za to bardzo dużo się ciągle mówi o tym, co inni powinni dla Polski zrobić.
Chce pan przez to powiedzieć, że polska racja stanu nie istnieje?
Nie chcę tego tak ujmować. Po prostu brakuje poważnego podejścia do wielu spraw.
Profesor Zbigniew Brzeziński jest politologiem, sowietologiem, byłym doradcą prezydenta USA Jimmy’ego Cartera ds. bezpieczeństwa
Rzeczpospolita
Monday, June 14, 2010
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
No comments:
Post a Comment